Idziesz na kurs dwupunktu i uczysz się „wchodzić w pole serca”, w którym i tak od zawsze przecież jesteś. Tu kropelka spada w wizualizacji na lustro wody, tam zjeżdżasz windą na poziom serca, gdzieś indziej jeszcze oddychasz sercem…sam to robiłem. To zrozumiałe, że na początku nie każdy odpłynie w przestrzeń serca ot tak i potrzebuje pewnych narzędzi.
Uaktywniasz potem „mechanicznym” rozumem taką część siebie – Serce – która na poziomie subtelnym jest tak „niemechaniczna”, odmienna od rozumu jak facet od kobiety czy Mars od Wenus. 😉 Powiedzmy, że jakoś to „działa”. Od czegoś trzeba zacząć, nie ma tu co filozofować. 🙂
Serce, Twój łącznik ze Wszechświatem, Twój niezwykle inteligentny wielki przyjaciel…którego uruchamiasz przyciskiem i oczekujesz, że pomoże zrealizować „technikę”. Pewnie, że pomoże, w końcu to przyjaciel. Jaka jest jednak moc takiej współpracy? Jakie jednak cuda moglibyśmy zamanifestować współdziałając „ramię w ramię”?
A może zamiast wciskać przycisk warto z nim porozmawiać jak z przyjacielem, który tak naprawdę jest w Tobie, a Ty w jego przestrzeni? Tak naprawdę jesteś z nim jednym i tym samym, ale nasze dualistyczne postrzeganie świata sprawia, że dokonujemy rozdziału. Jeśli na początku sprawia Ci to trudność, to najpierw może zacznij na głos, może też warto zamknąć się gdzieś w cichym pokoju i pogadać jak z najlepszym kumplem…od serca? 🙂
Zapytaj szczerze Serca, co mu…leży na sercu, co je cieszy, co boli, jaki niesie jak bagaż z przeszłości i czy chce się od niego uwolnić, a zdziwisz się, jakie głębokie reakcje się pojawią. Jeśli kiedyś tak robiłaś, nigdy więcej nie potraktujesz go przedmiotowo. Będziesz od tej pory czuła, że nosisz w sobie swojego największego przyjaciela. Reszty opisywał nie będę, poczujesz to razem z…Sercem.